zostawię kilka słów od siebie na temat samej imprezy oraz mojego startu na 1/2
Organizacyjnie w zasadzie super. Nie należę do malkontenów i niedociągnięcia nie robią na mnie wrażenia, jadę na zawody, żeby się ścigać, a nie marudzić. Ale mam kilka punktów, do których się przyczepię, bo wiem, że chłopaki słuchają (@baq) i zawsze się starają wszystko poprawiać, aby nam było wygodniej w kolejnym roku:
1) otwarcie strefy zmian rano w dzień startu - wg mnie za mało czasu. Strefa otwarta od 6:00, a start oddalony pieszo od hali o 2km. Ponieważ startowałem w pierwszej dwudziestce zawodników równo o 7:00 efekt był taki, że nie zdążyłem wejść do wody i się rozgrzać

Po ogarnięciu roweru (pompowanie kół), żeli, bidonów w strefie startowej zameldowałem się o 6:45. Tu depozyt bardzo sprawny, bez kolejki, przebranie się w piankę i 6:55 stanąłem na starcie. Niestety nie mocząc nawet nogi w rzece.
Gorąca prośba o otwarcie strefy pół godziny wcześniej. Wówczas wszystko odbyłoby się bez pośpiechu Chyba nikomu nie sprawi wielkiej różnicy, a zawodnikom będzie łatwiej. Może Ci co startowali później z uwagi na rolling start, nie mieli z tym problemu, ale dla pierwszych zawodników na pewno było "ciasno"
2) Bieg - przy trzecim punkcie żywieniowym, przy wbiegu na most brak informacji w którą stronę biec. Ponieważ biegłem na 11 pozycji i nikogo przede mną nie było w zasięgu wzroku, to nie wiedziałem gdzie mam skręcić - w prawo, czy w lewo (już za strefą). Niby oczywiste, żeby zrobić pętlę, to w prawo na most, ale w ferworze walki i na zmęczeniu już głowa tak nie pracuje sprawnie. Na drugiej pętli stał już tam wolontariusz i kierował w prawo (musiało być więcej takich geniuszy jak ja

)
3) kolejny punkt to tuż za mostem. I tu naprawdę przydałby się wolontariusz, słupek stojący na ulicy, taśma, cokolwiek. Nie miałem pojęcia, czy zbiegać pierwszym skrętem w prawo z powrotem w stronę rzeki, czy biec prosto tam gdzie jeszcze jeździli na etapie kolarskim. Na szczęście garstka kibiców, która akurat tam stała jakoś mnie pokierowała i nie zabłądziłem. Ale jakby nikogo nie było, to całkiem prawdopodobne jest, że zbiegłbym w dół w stronę rzeki i potem musiał wracać na trasę.
Trasa rowerowa bez żadnego problemu, wszędzie wolontariusze kierujący w którą stronę jechać, gdzie skręcić, co ważne gdzie zawrócić - perfekcyjnie, wszystko jasne. Strefy zmian super w hali, nic dodać, nic ująć. Z torami tramwajowymi nie miałem najmniejszego problemu, Leciałem z górki z max prędkością 64km/h (na torach zapewne już trochę mniej) i mnie jakoś szczególnie nie ruszyły. Mocno na lemondzie się złapałem i było git.
Generalnie świetnie zorganizowana impreza, naprawdę szacun, z przyjemnością wrócę.
A teraz trochę o samym moim starcie.
W piątek zgodnie z SMSem, który dostałem od organizatora sprawdziłem w której strefie startuję. Jak zobaczyłem, że zostałem rozstawiony i lecę z nr 7 wraz z pierwszą dwudziestką, to się zdziwiłem mocno. Jak to ja rozstawiony? Ale jak? skąd? Że ja? Serce zabiło mocniej i nie pozostawało nic innego, jak tylko się spiąć i cisnąć swoje

Byłem w szoku jeszcze w sobotę jak odebrałem opaskę z numerem i tę drugą:
PływanieJak już wspomniałem, poleciałem bez rozgrzewki i bez "zalania" pianki, bo nie zdążyłem. Stanąłem 5min przed startem przy bramce, zeszliśmy w dół w stronę pomostu, kilka słów zamienionych z bezpośrednią konkurencją i czas na start. Poleciałem drugi, kolega przede mną skok na nogi, a ja sobie myślę: nie po to całą średnią szkołę trenowałem i leciałem na główkę, żeby teraz na nogi skakać. No to wio...rozbieg, odbicie, skok na główkę i już jestem pierwszy, żółta boja lewą ręką i lecę. "Spokojnie ale na maksa", jak to mawia klasyk @Kik_81

Płynie się cudownie, woda super, prąd niesie, lekko jak nigdy. Niestety, co mi się rzadko zdarza (w zasadzie mi się nie zdarza), zaparowały mi okularki i sobie myślę tak: qwa, nic nie widzę, wprawdzie prąd niesie, ale jak tak mnie będzie niósł i nic nie będę widział, to jest duża szansa, że przepłynę punkt wyjścia

szybko na plecy, polizałem szkła, można płynąć dalej. Od tej pory było super. Po drodze widziałem, jak dwóch harpaganów mnie wyprzedziło. Wyłażę z wody, okularki, czepek z głowy, patrzę na zegar, a tam 22min i jakieś sekundy. No tak szybko to ja dawno nie pływałem. Ukręciłem, jak się później okazało, trzeci czas etapu pływackiego. Ja nie wiem skąd to mam, ale mam. Ostatnio w wodzie byłem 5 razy na Cyprze - przy okazji urlopu wielkanocnego, raz w Grodzisku i raz w 5150 przy okazji zawodów. Czyli nie pływając zupełnie nic mam ten dar i wypływane za młodu kilometry, które gdzieś tam we mnie drzemią i czekają na zawody, żeby uwolnić demona


- pływanie.png (8.53 KiB) Przeglądane 2160 razy
T102:15 - spokojnie i sprawnie, podobnie do konkurencji - hala pusta

fajne uczucie, jak lecisz sam. Miejsce z racji rozstawienia z nr 7 idealne, w pierwszym rzędzie, blisko wejścia, zero problemów ze znalezieniem maszyny. Pianka zrzucona przed halą, sprawnie i możliwie szybko. Zapiąłem kask, złapałem maszynę i lecimy.
RowerFlying mount, szybkie zapięcie butów, bez przygód. Kawałek kostki brukowej, potem już tylko asfalt. Przede mną nikogo, za mną nikogo. Pierwszy podjazd i nie zrzucam z przodu, choć moc widzę jakaś przyduża. Na kolejnych kółkach już zrzucam na mniejszą tarczę z przodu, żeby nie przepalić nóg, a i tak pod 300W licznik podjeżdża.
Pierwszą pętlę lecę zupełnie sam, dopiero na nawrotce widzę zawodników przed sobą i za sobą. Druga pętla już oczywiście w towarzystwie innych. Po drodze kilku mnie wyprzedza (ten rower to muszę poprawić). Ja wyprzedzam co chwilę krzycząc LEWA, nie wiem co ludziom każe jechać po lewej stronie i tak wąskiej, bo ograniczonej do jednego pasa, drogi. Ciepło zwłaszcza jak się drę LEWA na zjeździe, gdzie królewicze i królewny ciągną lewą, a ja lecę 60km/h. Trochę strach, ale trzymam mocno i cisnę swoje dokręcająć do założonych 220W. Całość pojechana bardzo równo, ze średnią prędkością 36,6km/h i 216W, 217NP. Nie licząc samego startu, gdzie najpierw kostka, a potem próbowałem uspokoić tętno, to średnio było 37,5km/h
w zasadzie to nieźle, pojechane nawet lepiej niż olimpijka w Warszawie - tam ledwo ukręciłem 200W. Ale i tak kilka minut za rywalami. Musiałbym z 5min urwać z czasu, żebym mógł być zadowolony z wyniku. Bo z dyspozycji dnia byłem zadowolony. Nic więcej nie byłem w stanie ukręcić.
czas roweru 34.
buty zdjąłem tuż przed belką, sprawne zejście, znów bez przygód.
T2o dżizas, jakie te T2 długie. Najpierw długi bieg z rowerem od belki do hali, potem szybkie wciągnięcie butów biegowych, daszek na głowę i bieg. Biegnę i biegnę i nie widzę punktu pomiaru. W końcu jest, ale bardzo daleko od hali.
Czas 03:38. Patrząc na konkurencję, to i tak bardzo przyzwoicie.
BiegPlan był prosty. Pobić tempo z Poznania z zeszłego roku. Na 4:00/km nie liczyłem (no dobra, liczyłem, ale gdzieś raczej jako marzenie). Do pobicia było 4:09/km. Szło całkiem nieźle aż do 5km. Czułem się dobrze, na zegarze widniała średnia 4:05 - początek był z górki, potem lekko pod, średnia dobra. Myślę sobie, lecę tak, jak starczy sił, to będę przyspieszał. Zwłaszcza, że pogoda super, chłodno, na punktach biorę wodę, izo, banan, kubek wody na głowę, kurtyny wodne są, będzie git. I przychodzi pierwszy podbieg....niby niewielki, niby nic, ale jak już wbiegłem na most, to poczułem skurcz w czworogłowych. Musiałem trochę zwolnić, żeby mi nogi nie wyłączyło. Zwolniłem do średniej 4:10 i tak leciałem aż do kolejnego podbiegu, gdzie po nim pojawiło się 4:14, potem 4:20. Finalnie skończyłem ze średnią 4:21/km i lekkim niezadowoleniem. Choć nogi czuję dziś konkretnie.
Wniosek mam jeden: zdeycodwanie za mało treningów siły biegowej, podbiegów, itd. Faktem jest, że nie bardzo mam to gdzie robić. Koło domu nie mam górek, musiałbym wsiadać w samochód, żeby pobiegać. No ale ta górka nie była jakaś straszna. W zasadzie to nie górka...coś będę musiał tu wymyślić jak to poprawić, bo nie może być, że mnie małe wzniesienie zagina. Ewidentnie to mój słaby punkt. Do poprawy.
Tętno wzrorcowe. Całość między 166 - 169bpm. Dopiero na końcu lekki strzał do 176bpm.
Całość kończę na 16 miejscu open i 5 w swojej AG (M40) z czasem
04:16:20.
Dwóch koni z M40 było 2 i 3 w Open. Gdybym pobiegł wg założeń, czwartego bym łyknął (niespełna minuta straty), ale na trzecie miejsce nie było szans. Gość miał 04:08:29.
Zadowolony i spełniony sportowo wróciłem do domu i położyłem się na godzinną drzemkę, a potem grzecznie o 22:00 śpiąc prawie 11 godzin. Na biegu wspierała mnie rodzina, co również odejmowało kilka sekund od średniej biegu

Fajne uczucie jak najbliżsi kibicują i zachęcają do jeszcze większego wysiłku
@baq dziękuję za sklasyfikowanie mnie jako "PRO"

poczułem się wyróżniony i postanowiłem sprostać meldując się na 16 miejscu - dokładnie tym samym, co w zeszłym roku w Poznaniu. Dziękuję też za świetną organizację, świetna impreza, wszyscy powinni się uczyć od Was jak sprawnie przeprowadzić tak duże zawody. Wolontariusze też świetnie dawali radę. Dziękujemy
