Siwir napisał(a):Trochę długie, ale może dacie radę![]()
Jako, że były to moje pierwsze pełne poważne zawody w triathlonie muszą podzielić się z Wami refleksjami z wczorajszego dnia.
Myślę, że nie mógł bym wymarzyć sobie lepszego debiutu na początku sezonu, pomimo tego, że nie przygotowywałem się pod ten dystans, ale wszystko po kolej…
Przyjazd w sobotę do Olsztyna, lekka niepewność, odbiór pakietów na ośrodku basenowym. Bardzo sprawna organizacja. Na konferencję się już niestety spóźniłem (korki w Wawie), ale można było podpatrzeć zawodników na basenie jak pływają między innymi Andreasa. Miękkość, spokój w ruchach, a jednak prędkość z jaką pływa jak dla mnie imponująca. Delfin w jego wykonaniu to jak unosząca się ryba na fali, jak by nie wkładał w ogóle w to siły… porównując do siebie po 25m gdzie zaczyna się ściemniać… no tak, ale nie ma co porównywać.
Dzień startu
Oddajemy rower i nasze rzeczy do strefy zmian. Profesjonalnie przygotowana strefa, opisywanie ciała numerami już się czuję jak prawdziwy zawodnik sprawdzanie po kilka razy szczegółów czy kask, numer dobrze położony, etc. Pierwszy raz nie bardzo wiadomo jak wszystko podczas startu będzie wyglądało. Zaczyna się udzielać się atmosfera zawodów startujących na krótkim dystansie. Cały czas podpytuję się koleżanki bardziej doświadczonej z którą mieszkaliśmy w tym samym pensjonacie o jakieś rady. Wiedziałem, że to wyższa liga (no bo jak koła w pokrowcach się wozi to już nie przelewki), a budowa ciała też dużo za siebie mówi. Czułem się trochę jak dziecko uczepione nogi mamusi, a lepiej trafić nie mogłem bo jak się okazało (nie poznałem ), że moja nowo poznana koleżanka to Paulina Kotwica. No więc pomyślałem, że nie mogę dać plamy.
Ostatnie przygotowania przed odprawą, zakładanie pianki, siostra Pauliny pomaga nam posmarować nogawki wazeliną. Wspólnie idziemy o oddalony o ponad kilometr punkt startu pod mostem. Dochodzimy na miejsce, ostatnie 5 minut do startu. Zapinanie góry pianek oddanie butów i kluczyków siostrze Pauliny (wielkie podziękowania). Sądzia odlicza 2 minuty do startu. W głowie panika, bo dystans, który przeszliśmy na piechotę teraz trzeba przepłynąć, a nie wygląda na krótki, powiedział bym nawet, że to jakieś nieporozumienie…, na basenie nie widać tych odległości. Napięcie sięga zenitu, jak będzie wyglądał start, jakie zamieszanie w wodzie, czy uda się dopłynąć, czy się nie utopię do drodze. Achh.. no nic wchodzimy zakładam okularki. Mijam Andreasa, więc oczywiści pokazuję kciuk do góry i życzę przysłowiowe „good luck”, w zamian otrzymuję również życzenia powodzenia, mijam go, idę ustawić się do tyłu, ale słyszę, że mnie puka pokazuje coś na moich plecach. Mówi, że mam piankę nie dopiętą. I sam pomaga mi zapiąć dobrze zamek. Myślę sobie no nie to chyba jakiś sen to już teraz nie mogę dać na pewno plamy.
Sygnał startu. Rzucamy się w wodę, Ja po zewnętrznej aby w młynek się nie dostać, jedna bojka, druga okrążona. Ok. 200 metrów za mną wysokie tętno i oddech jeszcze nie wyrównany już pierwsze myśli aby podnieść rękę, ale nie ma opcji przecież nic się nie dziej wyluzuj i płyń dalej swoje. Uspokojenie rytmu i tępa, bojki biorę trochę za daleko ok. 20 30 metrów po lewej. Korekta toru i dalej swoje. Płynie się przyjemnie. Bez wysiłku, nawet nie starałem się przycisnąć, bo jakoś tak pierwszy raz to nie wiadomo jak będzie. Dopływam do wyjścia, wybiegam z wody, nie czuję zmęczenia, więc lecę do strefy po rower, rozbierając się po drodze. Patrzę na zegarek mam około 27 minut. Hmm no jak na mnie to nie jest źle, wiedzę, że jeszcze sporo rowerów stoi.
Szybka zmiana (heheh tak mi się wydawało, że szybka 2.5 minuty ), Wsiadam na rower. Wyjazd ze strefy pod lekką górę więc trzeba dociskać. Pierwsza pętla jadę sam. Próbuję złapać kogoś. Złączyliśmy się w grupkę 3 osobową. Jedziemy 2 pętlę. Mija nas czołówka z nazwiskami na plecach… o to prosi. Hmm szybka decyzja i podkręcenie tępa i już jedziemy razem. W grupie jedzie też Paulina z dziewczynami. 3 pętle udaje się jechać razem. Każda nawrotka po 4 km , a szczególnie ta pod górę przy strefie zmian trochę boli, ale nie odpuszczam. Na koniec mojej 4 pętli podjeżdżam do przodu dziękuję Paulinie znowu za towarzystwo , Grupa zjeżdża do strefy a jak i kilku innych zawodników na ostatnią pętlę znowu pod górę. Trochę prowadzę, trochę jadę z kimś. Przypomina mi się, że trzeba zjeść żel i się napić. Nadrabiam zaległości na tej ostatniej pętli. I tu był błąd, bo trzeba było to systematycznie robić wcześniej. Koniec roweru szybka zmiana butów i kolejny zong… Piankę rzuciłem na budy biegowe, więc buty kompletnie mokre. Ostatni łyk i biegniemy. Pierwszy kilometr jakoś ciężko, Założenia biorą w łeb, kolejne pętle już się zastanawiam co tak słabo, 5:05, 5:20, doszedłem nawet do 5:40. Pod koniec 2 mija mnie Paulina i poklepuje z tyło – dawaj dawaj dasz radę słyszę a ja już się zastanawiam czy nie stanąć, no nie ale teraz ni mogę. W oddali słychać jak finiszują Mateusz i Andreas. Uff ciężko się biegnie. Nie tak miało być. Chciałem 4:40, ale nie dawało rady szybciej, a podbieg pod górkę ufundowany przez organizatorów dodawał jeszcze pikanterii (szczególnie w oddechu ). Myslę, ze już nie będę startował w żadnym tri, to chyba nie dla mnie
Ostatnia pętla finisz – trochę tylko przyspieszam, aby dziarsko wbiec na metę. Koniec. Upragniony koniec. Medal I radość – Dystans pokonany… Uff końcówka biegu była ciężka. Gratulacje, wymiana doświadczeń z zawodnikami między innymi z Marcinem Koniecznym, przybicie piątki z Maćkiem Dowborem, który mnie wyprzedził pod koniec mojej 4 a jego ostatniej pętli.
Co za piękny dzień. Wszystko się udało. Czas mógł by być trochę lepszy 2.32.17, szczególnie z bieganiem słabo poszło bo prawie 54 minuty. Rower ok. 1.07 I pływanie też można poprawić jeszcze 27 min.
Ale jak na debiut to chyba nie mam czego żałować i z wyniku muszę być zadowolony.
Gorące podziękowania dla wszystkich pomagających mi w tym starcie, znajomych i organizatorów. Nie byłem wcześniej na innych zawodach, ale przygotowanie wyglądało bardzo profesjonalnie. Teren do startu też wyśmienity. Dużo pętli, duzo kibiców i dopingu. Mkona możesz być dumny z organizacji. Mam nadziej, że za rok widzimy się u Was ponownie.
PS:
Po zawodach i w drodze powrotnej wypiłem 2 butelki 1,5 wody czyli 3 litry a jak dojechałem do domu to mi się jeszcze pić chciało…
Pozdr
Siwir
ja tam za dużo do organizacji się nie przyczyniłem :) ale dzięki! Przekażę chłopakom z LABO :) Dużo do powiedzenia w przygotowaniach miał też Marcin Waniewski. Ale zrobię to hurtowo. ja strasznie się cieszę, ze Olsztyn znów gościł tri. A patrząc po ilości kibiców wydaje się, ze było fajnie i dla nas (zawodników) i dla nich