Jeszcze mój raport z weekendu w Rawie
Przyjazd o 8. rano i długa kolejka. Podobno w piątek wieczorem sędzia robił problemy z zaświadczeniami i kilku zawodników robiło w nocy na szybko badania. Ci, którzy nie mieli ich w sobotę podpisywali przy wykupie licencji oświadczenie. Czyli wynika z tego, że jeśli chcesz zapłacić, podpisać odpowiedzialność startu na własną rękę, to związek ostatecznie dopuszcza do startu bez tych badań lekarskich.
Start bez pianek (temp. wody 23,5C). Pływanie po trójkącie 2x750m. Był to kolejny triathlon na którym podczas pływania ściągało mnie bez przerwy na lewo. Podczas każdej próby nawigowania orientowałem się, że jestem coraz dalej od grupy i płynąłem tak zygzaczkiem przez 35:31

.
Po długim dobiegu sprawna zmiana, trick Motylopa z stoperami podziałał i mogłem ruszyć na 6 pętli 7,1 km (cała trasa kolarska miała 43 km). Trasa szybka, położono nowy asfalt, a rundy tylko zwiększyły atrakcyjność rywalizacji. Niestety wyszedłem z wody w takim punkcie w takim punkcie, że jechałem praktycznie cały czas sam, bo albo wyprzedzałem wolniejszych, albo mnie dublowali. Przez jakieś półtora kilometra podciągałem się za czołówką czyli Hiszpanem, który wygrał zawody, Ukraińcem i Kazimierczakiem. Ale jadąc na dwa razy cięższym rowerze po nawrocie nie dałem rady przyśpieszyć jak zwycięzcy

.
Ewidentnie za późno wyszedłem z wody gdyż, trzy minuty wcześniej ukształtował się niezły peleton, który trasę pokonał o 4 minuty szybciej ode mnie (mój czas 1:11; Vavg=35,5). W trakcie jazdy na trzeciej pętli oczywiście nie obyło się bez przygód - podwójny pit stop na zakładanie łańcucha. Dopiero na ostatnim okrążeniu jechałem w grupie, wówczas napedałowałem się znacznie mniej, łapiąc oddech przed biegiem, a okrążenie w efekcie przejechałem o minutę szybciej. Początkowo zakładałem tempo 36km/h, ale zakładając w głównej mierze jazdę indywidualną na czas w moim wykonaniu, to nie było tak źle. Na pewno dużo lepiej niż na Czechamnie.
Podczas ostatniej konkurencji odrobiłem najwięcej pozycji. Bieg po polbruku z trzema nawrotkami był dla mnie odpowiedni, gdyż można było kontrolować sytuację. Zanotowałem 13. wynik biegu (40:19). Rezultat taki jak oczekiwałem, choć powinno już być poniżej tych 40 minut. Ostatecznie z wynikiem 2:30 (przeliczyłem sobie to na klasyczną olimpijkę ~2:25) uplasowałem się na 44/171 OPEN i 5. w kat. młodzieżowców.
Drugi dzień w Rawie to rywalizacja duathlonistów. Rywalizacja toczyła się na dystansie 5km/21,5km/2km. I bieg częściowo pokrywał się z trasą biegową triathlonu. Od startu uformowała się sześcioosobowa grupa. Bieg był niezwykle mocny, biegłem m. in. z Jackiem Gardenerem. Pokonaliśmy ten dystans w niespełna 17 minut. Jednakże po wybiegu ze strefy zmian mogłem pana Jacka oglądać tylko na nawrotkach. Dogonił on dwóch uciekinierów i tak jechali do końca. Ja znowuż pokonałem 3 okrążenia w pojedynkę. Po piekielnie mocnym biegu i wcześniejszej olimpijce, noga już tak nie podawała (37:51; Vavg=35km/h). Zszedłem z roweru na piątej pozycji i tak już pozostało, gdyż drugi 2-kilometrowy bieg do tamy i z powrotem (6:22) był zbyt krótki by cokolwiek zdziałać. 5/50 msc OPEN, 4 w kat do lat 39. A jeśli chodzi o kwestię bezpieczeństwa to po duathlonie sędzia notował co kto wynosił z boku
Ogólnie pozytywne wrażenia z Rawy, byłem tam po raz drugi i pewnie nieostatni. Szkoda, że nie było pływania w piankach, gdyż odkupiłem niedawno sprzęt od Matha, byłoby z pewnością szybciej, ponieważ sporo pływałem ostatnio w piance. Po za tym po raz kolejny przekonałem się co daje drafting i że na tym moim rowerku już dużo więcej nie urwe, gdyż czasy mogły być lepsze, szczególnie porównując się z innymi na tej szybkiej trasie. Po za tym biegowo jakoś wyrabiam, zakładki kolarsko-biegowe dają efekty.