Współczuję, życzę szybkiego zagojenia.
Mi na samym początku jazdy, jak wkładałem stopy do butów nagle drogę zajechała baba wielkim volvo. Na szczęście zdążyłem wyhamować, ale gumki już pozrywałem więc musiałem zsiąść, wypiąć buty, założyć normalnie i dopiero wracać do jazdy..
Parę dodatkowych słów o moim wrażeniach z niedzieli. Startowałem w sprincie. Ostatni tristart w roku; po różnych perypetiach w poprzednich występach, liczyłem, że wreszcie wszystko zagra

I w sumie tak było

Myślałem, że jak mam blisko od domu to się wyśpię, będę wcześniej, spokojnie wszystko przygotuję, pierwszy raz bez napinki..
To, że jednak nie udało się pospać to standard więc nawet się nie przejąłem. Do Kryspinowa przyjechałem z 0,5h zapasem więc myślę sobie jest dobrze

Ale potem się zaczęło; spotkałem kilku znajomych, parę minut zeszło, nie wziąłem worków z auta bo myślałem, że nie są konieczne, wcześniej nie wiedziałem, że będzie system workowy. To lecę z powrotem na parking, biorę te worki i rozkminiam co gdzie dać (okulary i żele do worka czy do butów? przy rowerze nie może nic leżeć). Dobra, rower odstawiłem i idę oddać rzeczy do depozytu. Pani zwraca mi uwagę, że nie mam chipa; ok. przebieżka na parking, powrót i na odprawę.
Na odprawie coś gadają o rozróżnieniu dystansów za pomocą opasek - żółtej i zielonej. Patrzę na chipa, a on na niebieskiej
Dopiero wtedy zorientowałem się, że wszyscy mają na nadgarstkach papierowe "bransoletki". Ok, to teraz już prawie sprint do depozytu, zabieram kluczyki - znowu na parking - do depozytu - mogę się ubierać.
PŁYWANIE
Podobało mi się, że sędzia potrafił zapanować nad rozgrzewającymi się w wodzie; w miarę sprawnie wszyscy się ustawili.
Olimpijka startowała wcześniej o 10min i płynęła większą pętlę, sprint zaczynał później, wszyscy łączyli się na ostatniej prostej. Mi płynęło się bardzo dobrze do momentu spotkania z "olimpijczykami". Nagle zrobiło się ciasno, ktoś zarzucił mi rękę na szyje i nie chciał puścić objęcia, chyba jakiś znajomy, ale nie poznałem w piance
Po chwili udało mi się uwolnić i zaznać chwili spokojnego płynięcia.. bo całkiem zboczyłem z trasy
Summa summarum osiągnąłem niezły jak na mnie czas 10:54 (dystans krótrzy - 618m), dało to 58 wynik na 162, którzy ukończyli.
T1
3:25 wolniutko, tętno miało się ustabilizować

biorę mój worek i pierwszy zonk - nie ma okularów i czujnika hr
Jestem pewny, że wkładałem do swojego worka. Nie wiem czy ktoś przypadkiem wyrzucił czy sobie wziął (?), ale strata jest
2 tyg. wcześniej w Katowicach straciłem kask (chyba zostawiłem na parkingu), teraz znowu strata, ajaj..
ROWER
Po opisanym niefarcie z zajeżdżającym drogę suvem, zacząłem spokojnie żeby tętno nie szalało. Dojechałem do pierwszego pociągu i wysunąłem się na przód, chwilę popracowałem, jeden koleżka mnie zmienił, potem znowu ja, spora grupka za nami na sępa..
Kilka razy próbowałem zerwać grupę, kilka razy spawałem innych ambitniaków, ale w końcu zdałem sobie sprawę, że najkorzystniej będzie pozostać w tym składzie. Pierwszy raz w życiu namacalnie doświadczyłem siły peletonu

Wprawdzie współpraca była dosyć chaotyczna, ludzi nie dawali płynnie zmian, a i tak efekt mnie zszokował. Fajnie jak lekko się kręci, autentycznie wypoczywa, a 38 na budziku

Jak sam wychodziłem na czoło peletonu to jechałem 40-44.
Średnia prawie cały czas powyżej 38, na ostatnim kilometrze wszyscy myśleli chyba już o biegu bo zwolniliśmy do okolicy 30 i nikt nie palił się do pracy.
Ostatecznie skończyło się rekordową dla mnie średnią 37,4 km/h, a co najlepsze nigdy wcześniej nie byłem taki świeży do biegu!
Mój licznik pokazał 24,4km, czas 39:13, był to 29. czas roweru.
Trasa dłuższa o 4.4 km, wynikało to z długości dojazdu, dla olimpijki podobno wyszło prawie równo 40km.
Bardzo ciekawy jestem czy dałbym sobie radę w szybszym pociągu, czułem duży zapas, ale do tego trzeba by szybciej pływać..
Nie wiem natomiast jak wyglądała kontrola pętli bo na pudło został wywołany gość, który zapomniał jednego okrążenia.
Org się nie zorientował, na szczęście zawodnik był uczciwy i sam się przyznał, brawo! Ciekawe ilu jeszcze "zapomniało", a się nie przyznało..
T2
2:05, kilka sekund zmarnowane, bo odwiesiłem worek, a potem wolontariusze kazali mi biec po niego z powrotem i dać go im do ręki (?)
BIEG
Tak jak napisałem wyżej, bieg rozpocząłem wypoczęty więc było miło, wyprzedziłem całe moje pkp, i kilku wcześniejszych, potem nikogo nawet na horyzoncie nie widziałem więc musiałem sam się motywować do przyzwoitego tempa.
Zegarek pokazał 4.7km, czas 19:08, tempo 4:03. 6.wynik biegu.
CZAS całkowity: 1:15:38
miejsce - 22
w kategorii m30 - 10
Na mecie arbuzy, banany, woda, pączki i pierogi z sosem waniliowym. Chyba pierwszy raz w życiu nie zjadłem do końca porcji

Od tych słodkości zaczęło mnie mdlić..
Ze swojego startu jestem bardzo zadowolony, generalnie wszystko zagrało, wynik na miarę moich możliwości. Oczywiście szybko zacząłem rozkminiać co by było gdybym szybciej pływał, nie robił odpoczynku w T1, spróbował pocisnąć samemu na rowerze itd. itp.
I zabawa dalej trwa
Przy okazji wielki SZACUN dla Superfroga - gość brał udział w kraksie rowerowej, po której pomógł poszkodowanemu, wezwał karetkę i jeszcze zdążył wygrać swoją kategorię na olimpijce!! (2 przed nim w m30 złapało pudło open).
Kiedyś w kumpla wjechał gościu z dolnej części stawki, rozwalił go bardzo poważnie, ale nawet się nie obejrzał..

Co do imprezy to robi się coraz poważniejsza; system workowy, trybuny na dobiegu, brakowało tylko żeby policja jak już wpuszczała samochody to żeby uczulała na ostrożne przekraczanie trasy rowerowej (na dojeździe do pętli był jeden pas dla zawodów, na drugim policja kierował ruchem). Słyszałem od kilku osób, że auta zajeżdżały drogę.
Trochę zły jestem na siebie, że czekałem do końca (losowanie argona za 10koła!), straciłem 3h..
Ale patrząc z boku to dobrze; dekoracja zwycięzców miała lepszą oprawę; fajna atmosfera; niby już większe zawody, trochę ludzi, fajna oprawa, a dalej swojsko, Marcin Błaszczyk fajnie komentował.