W Wincu startowałem po raz drugi z 4 startòw triathonowych w życiu. Nie mam doświadczenia dużego lecz na swoje odczucia to impreza na poziomie organizacyjnym super. Dodatkowo bardzo wymagajaca i nieprzewidywalna trasa która wymaga techniki ( rower ) . Co do samych zawodów to jestem zadowolony . Miejsce na pudle za Marcinem i Mikołajem . Fajnie jest sie uczyć od takich Kozakòw. Chyba mogłem pociągnąć mocniej moze o 10 % ale nie wiem czy bym sie nie zagotował na końcu, dodatkowo miałem PIT STOP .
W miejscu gdzie kończyła sie trasa szutrowa i wyjezdzalismy na asfalt zostawiłem auto z zapasowymi kołami, pomyślałem a nóż widelec łyżka

. Przed asfaltem na kostće brukowej widzę ze ktoś prowadzi rower i jest wkurzony. Mysle kurczaki Koles mocny i ma pecha jeden mniej z rywalizacji, szybko jednak krzycze które Kolo " tylne odpowiada" Ja na to ze jak sie pośpieszyć to za 300 metrów jest moje auto a tam mam tylne kolo

. Koles długo nie myśląc biegnie z rowerem ja dojezdzam i zmieniam kolo i zostawiam swoje dla niego.
Takim sposobem udaje sie nam obojgu ukończyć i mysle ze gdyby nie to koło ferelne tego chłopaka to byłby on na pudle zamiast mnie ( szykuje sie dobry triathlonista z Olsztyna - po pływaniu prowadził !)
Ps. Jeśli codzi o trasę po piachu i po szutrach to dało sie ja nawet szybko pojechać na kołach szosowych 20mm tak by the way , co nie zmienia faktu ze lepiej by było bez takich niespodzianek.