Anna Wiese w tym kończącym się sezonie, rozwinęła skrzydła i regularnie pojawiała się na podiach największych imprez triathlonowych – często nawet na najwyższym stopniu podium. Na zakończenie sezonu Anna startowała na zawodach Challenge Almere-Amsterdam, gdzie zaprezentowała się najlepiej z naszych rodaków zajmując na dystansie “połówki”, drugie miejsce wśród kobiet. Zapraszamy do zapoznania się z relacją Ani z tej impezy. Poniżej znajdziecie także wywiad jaki przeprowadziliśmy z Anną po JBL Triathlon Sieraków w tym sezonie.
Na zawody Challenge Almere wyruszylismy w czwartek po porannym treningu pływackim. Piątek był dniem na regenerację i sprawy organizacyjne.
Ze względu na brak kolejek w biurze zawodów, odebranie pakietu startowego zajęło mi 2 minuty. Organizator zaplanował odprawę w języku angielskim na godzinę 14:20 w piątek. Według mnie trochę za wcześnie. O 16 dotarłam do biura zawodów i na expo gdzie było dość mało ludzi. Wszystkich ważniejszych informacji dowiedziałam się od sędziego gdy odstawiałam rower. Ponieważ prognoza pogody zapowiadała na sobotni poranek 10 stopni odwiedziłam wszystkie sklepy w poszukiwaniu rękawków.
Sobotnie poranek zgodnie z prognozami był chłodny , pochmurny i wietrzny. Kibiców było dość mało i muszę przyznać, że na zawodach w Polsce bywa ich zdecydowanie więcej.
Jako pierwsi wystartowali Pro na dystansie długim, wśród których najwięcej było Holendrów rywalizujących o tytuł mistrza kraju. Moja fala (wszystkie kategorie od 24-39 roku życia ) startowała o 8:20, a 10 minut później kategoria 40 plus. Początkowe metry pływania wspominam bardzo dobrze ponieważ było bardzo szeroka linia startu z wody. Kocioł zaczął się na skręcie przy pierwszej boi. Na pewno straciłam tam trochę czasu ponieważ moja psychika nie radzi sobie jeszcze z tłumem szaleńców w wodzie. Każdą boję na nawrocie opływałam szerokim łukiem. Woda była bardzo czysta dlatego pływanie w nogach było ułatwione szczególnie przy braku doświadczenia dla zawodników, takich jak ja, nie posiadających zbyt dużego stażu w pływaniu na wodach otwartych. Od połowy dystansu zaczęło się mijanie zawodników z dystansu długiego, których jeszcze więcej mijałam na trasie kolarskiej.
Po pływaniu szczęście sięga zenitu bo najgorsze już za mną, a moja ulubiona dyscyplina tuż przed. Od początku na rowerze czułam się dobrze jednak zmartwiła się ponieważ mój licznik nie odnalazł miernika mocy, a to oznaczało, że plan pojechania wyższej średniej mocy niż w Gdyni legł w gruzach.
Trasa miała 1 pętlę na dystansie połówki i 2 na długim – zdecydowanie mało atrakcyjne dla kibiców, których można było policzyć na palcach obu rąk. W większości przebiegała po pięknej drodze między zatoką, a kanałem. Dystans od 15. do -80. kilometra był pod wiatr, a końcowe 10 kilometrów z wiatrem – udało się tam rozwinąć przyzwoitą prędkość. Trasa płaska, ale przepełniona zakrętami i momentami przebiegająca na wąskich ścieżkach rowerowych. Na szczęście od momentu gdy wyprzedziłam 2. zawodniczkę( ok 20. km trasy) towarzyszył mi motor który robił dla mnie odpowiednią przestrzeń do wyprzedzania. Trasa miała ok 91,5 km.
Po rowerze czas na bieg. Tego dnia czułam się bardzo dobrze, więc chciałam zawalczyć o życiówkę w półmaratonie. Niestety od 18 km musiałam się parę razy zatrzymać ponieważ kolka była bardzo bolesna i uniemożliwiała bieganie. Ostatni kilometr biegłam krzycząc z bólu, ale było warto. Na mecie zegar wskazywał czas 4 godziny 40 minut 44 sekundy. Tego dnia pobiłam 2 życiówki – na dystansie “połowki i na dystansie biegowego półmaratonu. Jako trzecią życiówkę mozna zaliczyć ilość zniesionego bólu podczas biegu.
Ze względu na powrót do pracy (Anna jest nauczycielką – przyp. red.), musiałam odpuścić rozdanie nagród, które odbyło się dopiero następnego dnia.
Zawody uważam, za rewelacyjnie zorganizowane. Strefa finishera bardzo pyszna: sałatki z owocami morza, bułki z łososiem i wędlinami, smoothie z bananem i szpinakiem, moje ulubione dropie, sałatki owocowe, makarony, ryże, mniam!!! Wolantariusze pomocni i dobrze poinformowani w różnych kwestiach. Zdecydowanie na medal spisał się starszy pan jadący przede mną na rowerze podczas etapu biegowego, który wskazywał mi drogę i gwizdał na ludzi, żeby robili miejsce. Trasa zawodów bardzo dobrze oznakowana i zabezpieczona chociaż zdarzyło się, że na rowerze z naprzeciwka minął mnie traktor i samochody. Trasa biegowa płaska i zdecydowanie sprzyjająca biciu życiówek.
Zawody zdecydowanie skupione wokół dystansu długiego, na których wygrał zeszłoroczny mistrz świata Etu na dystansie długim Markus Fachbach (8:12:24), a wśród kobiet najszybsza była Kathrin Walther.
Ze sportowym pozdrowieniem
Ania – druhenka (BikeSalon.pl, Wimatri, Martombike)
Podziękowania dla wszystkich przyczyniających się do mojego sukcesu i Magdalenie Been- Gasińskiej za gościnę.
Zawodowa tancerka i nauczycielka. Od 2013 walczy na triathlonowych trasach kolekcjonując coraz więcej dobrych występów. W sezonie 2015 na zawodach Herbalife Ironman 70.3 Gdynia jako amatorka zajęła 5 miejsce wśród profesjonalistek. Współpracuje z BikeSalon.pl, Wimatri i Martombike.